-We własnej osobie.
-Co ty tu robisz? Gdzie ja jestem?
-Jesteś w szpitalu. Podobno zemdlałaś.
Spojrzałam na swoją rękę. Była zabandażowana, a mnie podpięli do kroplówki. Janet siedziała obok mojego łóżka.
-Jak się czujesz?
-Dobrze. Jest z tobą Michael?
-Nie. Nie powiedziałam mu, że jadę.
-A co miałaś na myśli mówiąc, że miał już pierwszą myśl samobójczą?
-Chciał skoczyć z balkonu. Na szczęście przemówiłam mu do rozumu.
-Myślisz, że to moja wina?
-Nie. Chciałaś dobrze dla niego. Ale ja uważam, że ty byłaś, jesteś i zawsze będziesz najlepszą dziewczyną jaką miał.
-Dzięki. To miło z twojej strony.
Nagle do sali wbiegł Michael.
-Rose, Boże. Jak ja się o ciebie bałem.
-Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
-Pojechałem za Janet. Nie poznała mnie, bo wziąłem inne auto.
Janet zmierzyła go surowym spojrzeniem. Kucnął obok mnie, złapał za rękę i zapytał:
-Jak się czujesz?
-Lepiej. Dlaczego przyjechałeś?
-Bo cię kocham. Tak trudno to zrozumieć?
-Ale my nie możemy być razem... Potrzebujesz kogoś lepszego.
-Bredzisz w gorączce.
-Wcale nie.
-Rose, wbij sobie do głowy, że ja potrzebuję tylko ciebie. Nie chcę nikogo innego.
-Nie Mike. Ja nie mogę ci tego zrobić.
-Ale chociaż mnie nie unikaj. Nawet chyba nie masz jak.
-W jakim sensie?
-Sam powiedziała, że możemy u niej zamieszkać.
-Świetnie...- mruknęłam pod nosem.
Pod wieczór wyszłam ze szpitala. Dali mi jakieś tabletki na wzmocnienie, bo straciłam dużo krwi, i poszliśmy do domu. Nic nie zjadłam, tylko od razu położyłam się do łóżka. W środku nocy obudziłam się z krzykiem.
-Rose! Co się stało?
-Miałam... Zły sen...
Kucnął obok łóżka.
-Spokojnie. Już wszystko jest dobrze. Co ci się śniło?
-Sierociniec sprzed lat. Nie chcę tam wracać.
Michael usiadł na brzegu materaca i przytulił mnie.
-Nie wrócisz. Nie pozwolę na to.
-Obiecujesz?
-Obiecuję. Mam z tobą zostać?
Pokiwałam głową. Mike położył się obok mnie i przyciągnął do siebie. Zasnęłam szybciej, niż poprzednio. Kiedy się rano obudziłam, on jeszcze spał. Miałam okazję, żeby na niego popatrzeć. Kochałam go, ale nie mogłam pozwolić, żeby przeze mnie cierpiał. Musiałam go jakoś zniechęcić do mnie. Nagle otworzył oczy i posłał mi czarujący uśmiech.
-Dzień dobry. Jak się spało?
-Lepiej. Dzięki, że ze mną zostałeś.
-Cała przyjemność po mojej stronie.
Ubrałam się potem, umyłam i zeszłam na śniadanie. Wszyscy już tam byli.
-I jak tam gołąbeczki? Jak się spało?- zapytała Sam z uśmieszkiem na twarzy.
-Mike tylko ze mną został, bo nie mogłam spać- wytłumaczyłam.
Zobaczyłam jego minę kątem oka. Był zawiedziony. Nie mogę pozwolić, żeby dalej mnie kochał. Nie zepsuję mu życia, nie mogę. Jest dla mnie zbyt ważny. Minęło kilka miesięcy. Pewnego ranka zrobiłam sobie herbatę i po śniadaniu wyszłam z Dżarim do lasu. Po jakimś czasie usłyszałam za plecami:
-Mógłby tak biegać cały dzień.
Stał tam Michael, oparty o drzewo z rękami założonymi na piersi. Podszedł do mnie i stanął obok.
-Mike tylko ze mną został, bo nie mogłam spać- wytłumaczyłam.
Zobaczyłam jego minę kątem oka. Był zawiedziony. Nie mogę pozwolić, żeby dalej mnie kochał. Nie zepsuję mu życia, nie mogę. Jest dla mnie zbyt ważny. Minęło kilka miesięcy. Pewnego ranka zrobiłam sobie herbatę i po śniadaniu wyszłam z Dżarim do lasu. Po jakimś czasie usłyszałam za plecami:
-Mógłby tak biegać cały dzień.
Stał tam Michael, oparty o drzewo z rękami założonymi na piersi. Podszedł do mnie i stanął obok.
-Ładnie tu.
-To moje ulubione miejsce do przesiadywania.
Nagle ktoś uderzył mnie w głowę i światło zgasło. Obudziłam się w jakimś domku. Było ciemno i zimno. Nigdzie nie widziałam Michaela.
-Nasza księżniczka się obudziła- usłyszałam głos.
-Gdzie jest Michael? Co mu zrobiliście?
-Spokojnie. Twój chłoptaś jest w drugim pokoju.
Ukląkł przede mną.
-Czego chcecie?- zapytałam.
-Trochę was tu przetrzymać. Może jakiś okup uda się za was wyciągnąć.
-Zrobiliście mu coś?
-Pytaliśmy się o ciebie, ale nic nie powiedział. Więc dostał parę razy w dziób.
-Nie!
-Spokojnie. Teraz pora na ciebie. Powiesz nam parę rzeczy, a my nic ci nie zrobimy.
-Nic wam nie powiem.
-Ach tak?
Uderzył mnie parę razy w twarz.
-A teraz?
Naplułam na niego.
-Tak się nie dogadamy.
Zawlókł mnie do innego pokoju. Potem rozebrał i... Po godzinie zostawił mnie. Ubrałam się obolała i znów skuli mnie płaczącą. W pewnej chwili wrzucili do tej samej celi Mika. Zakuli go obok mnie. Miał rozciętą wargę. Kiedy mnie zobaczył, płaczącą, przybliżył się i powiedział:
-Spokojnie. Jakoś stąd uciekniemy. Powiedz, skrzywdzili cię?
Pokiwałam głową.
-On mnie...- nie przeszło mi to przez gardło. Mike się domyślił co chciałam powiedzieć.
-Sukinsyn! Zabiję go!
Zaniosłam się głośnym szlochem.
-Ciii. Spokojnie. Jestem tu i nic ci już nie grozi. Obronię cię.
Wtuliłam twarz w jego pierś. Nie mogłam przestać płakać.
-Rose, masz wsuwkę do włosów?
Kiwnęłam głową i wyciągnęłam ją z kieszeni. Mike zaczął grzebać coś w swoich kajdankach. W końcu się uwolnił. Potem dyskretnie zaczął rozkuwać mnie. Wziął mnie na ręce i zaczął się skradać. W pewnej chwili stanął.
-I jak ta laska?
-Trochę się opierała, ale poza tym dałem sobie radę. Po małym numerku zaczęła ryczeć, ale już nie . A jak z tym gościem?
-Dałem mu jeszcze parę razy w mordę i już nie pyskował. Skurwiel jeden.
Mike przemknął się dyskretnie obok nich i w końcu wyszliśmy na dwór. Zaczął biec w stronę domu. Po paru minutach, wbiegł tam z hukiem.
-Gdzie wy byliście?! Co się stało?!
-Nie ma czasu! Muszę zawieść Rose do szpitala! Janet, pojedziesz ze mną?
-Jasne. Lecę po kluczyki.
Mike spojrzał na mnie z troską i niepokojem.
-Wszystko będzie dobrze. Janet już idzie.
Mike usiadł ze mną z tylu, a jego siostra za kierownicą. Mocno się w niego wtuliłam.
-Co się tam właściwie stało?- zapytała.
-Powiem ci później.
Dojechaliśmy do szpitala. Lekarka zaczęła mnie badać, kiedy Mike powiedział:
-Zaraz wrócę, dobrze?
Kiwnęłam niepewnie głową. Po paru minutach lekarka powiedziała:
-Wszystko jest w porządku. Nie ma żadnych urazów wewnętrznych. Może pani wracać do domu.
Ubrałam się i wyszłam. Przed gabinetem Mike rozmawiał jeszcze z Janet. Kiedy mnie zobaczył, podszedł i zapytał:
-I jak? Wszystko dobrze?
Kiwnęłam głową. Pojechaliśmy z powrotem do domu. Przez całą resztę dnia, leżałam z Michaelem na kanapie. Nic nie jadłam, nic nie piłam i w ogóle się nie odzywałam. Leżałam tylko w jego objęciach. Przyszedł czas, żeby położyć się spać. Mike zaniósł mnie do łóżka i chciał wyjść.
-Nie zostawiaj mnie...- zaczęłam płakać.
-Jestem tu. Nie płacz.
-Ja nie chcę, żeby on tu wrócił...
-Nie wróci. Nie pozwolę, żeby cię znów skrzywdził.
Położył się obok. Głaskał mnie delikatnie po plecach.
-Co masz zamiar teraz zrobić?- zapytałam.
-Z nim?
Pokiwałam lekko głową.
-Jak znajdę tego, który ci to zrobił, zabiję skurwysyna!- wybuchnął. Spojrzałam na niego przerażona- Przepraszam, już nie będę krzyczał.
-Nie chcę, żebyś zrobił coś głupiego. Nie mam zamiaru oglądać cię za kratkami.
-A ja nie mam zamiaru tam trafić. Spokojnie, wiem co robię.
-Bałam się.
-Ja też.
-Ty?
-Bałem się, że cię stracę.
-A ja, że coś ci zrobią.
-Naprawdę?- zapytał zaskoczony.
Przytaknęłam. Nagle nachylił się lekko nade mną. Nie bałam się. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Poczułam nacisk na ustach. Całował mnie delikatnie. Jego usta były ledwo wyczuwalne. Położył jedną dłoń na moim biodrze. Po chwili spojrzał mi w oczy.
-Teraz na pewno nie wyjdę- zaśmiał się.
-Nawet nie próbuj- przyciągnęłam go do siebie i zatonęliśmy w pocałunku.
-A skąd ta nagła zmiana poglądów?- zapytał.
-Bo zrozumiałam w końcu, że nie mogę bez ciebie żyć...
-Nareszcie. Wiesz jak długo na to czekałem?
-Pewnie długo, Puchatku.
-Brakowało mi tego, jak nazywasz mnie Puchatkiem. Ale pamiętaj, że głodny niedźwiadek jest niebezpieczny.
-Cieszę się, że ze mną jesteś.
-Ja też królewno. Ale teraz już śpij- pocałował mnie w czoło.
Zamknęłam oczy. Minęły dwa następne miesiące. Byłam bardzo nieśmiała i obawiałam się wielu rzeczy. Miałam uraz po tym... zdarzeniu. Ciągle widziałam go przed oczami. W końcu jakoś się tego pozbyłam. Michael był ze mną cały czas. Nie mogliśmy bez siebie żyć. To dla mnie jak żyć bez powietrza. Pewnego ranka Mika nie było obok mnie. Ubrałam szlafrok i zeszłam do kuchni. Mój ukochany stał przy blacie w samych spodniach. Reszta jeszcze spała. Chyba mnie nie zauważył. Zakradłam się i objęłam go od tyłu.
-A co robi mój kochany niedźwiadek?- zapytałam.
-Szykuję kotkowi śniadanie- cmoknął mnie w usta- Jak się spało?
-Dobrze.
-Siadaj, zaraz podam.
Zajęłam miejsce przy stole. Po chwili Mike postawił przede mną tosty z serem i usiadł naprzeciw mnie.
-Smacznego.
Kiedy spróbowałam, powiedziałam zachwycona:
-Są świetne.
-Cieszę się, że ci smakują.
-Tak, ale...
-Ale?
Wstałam i usiadłam mu na kolanach.
-Ty jesteś smaczniejszy- szepnęłam mu do ucha.
-Jestem smaczniejszy od tostów?- zaśmiał się.
-Tak.
-A może tak od czekolady?
-Nie rozpędzaj się tak. Na razie zostańmy przy tostach.
-Osz ty!
Zaczęłam uciekać. Złapał mnie przy schodach i przerzucił sobie przez ramię.
-Mike! Postaw mnie na ziemi!- zaśmiałam się.
-To odwołaj to, co powiedziałaś!
-No dobrze. Odwołuję!
Postawił mnie i odgarnął kosmyk moich czarnych włosów, który spadał mi na oczy. Pod wieczór, po kąpieli, zmierzałam do pokoju. Nagle poczułam słodki zapach dochodzący zza drzwi. Kiedy je otworzyłam, czekała mnie niespodzianka...
-Co masz zamiar teraz zrobić?- zapytałam.
-Z nim?
Pokiwałam lekko głową.
-Jak znajdę tego, który ci to zrobił, zabiję skurwysyna!- wybuchnął. Spojrzałam na niego przerażona- Przepraszam, już nie będę krzyczał.
-Nie chcę, żebyś zrobił coś głupiego. Nie mam zamiaru oglądać cię za kratkami.
-A ja nie mam zamiaru tam trafić. Spokojnie, wiem co robię.
-Bałam się.
-Ja też.
-Ty?
-Bałem się, że cię stracę.
-A ja, że coś ci zrobią.
-Naprawdę?- zapytał zaskoczony.
Przytaknęłam. Nagle nachylił się lekko nade mną. Nie bałam się. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Poczułam nacisk na ustach. Całował mnie delikatnie. Jego usta były ledwo wyczuwalne. Położył jedną dłoń na moim biodrze. Po chwili spojrzał mi w oczy.
-Teraz na pewno nie wyjdę- zaśmiał się.
-Nawet nie próbuj- przyciągnęłam go do siebie i zatonęliśmy w pocałunku.
-A skąd ta nagła zmiana poglądów?- zapytał.
-Bo zrozumiałam w końcu, że nie mogę bez ciebie żyć...
-Nareszcie. Wiesz jak długo na to czekałem?
-Pewnie długo, Puchatku.
-Brakowało mi tego, jak nazywasz mnie Puchatkiem. Ale pamiętaj, że głodny niedźwiadek jest niebezpieczny.
-Cieszę się, że ze mną jesteś.
-Ja też królewno. Ale teraz już śpij- pocałował mnie w czoło.
Zamknęłam oczy. Minęły dwa następne miesiące. Byłam bardzo nieśmiała i obawiałam się wielu rzeczy. Miałam uraz po tym... zdarzeniu. Ciągle widziałam go przed oczami. W końcu jakoś się tego pozbyłam. Michael był ze mną cały czas. Nie mogliśmy bez siebie żyć. To dla mnie jak żyć bez powietrza. Pewnego ranka Mika nie było obok mnie. Ubrałam szlafrok i zeszłam do kuchni. Mój ukochany stał przy blacie w samych spodniach. Reszta jeszcze spała. Chyba mnie nie zauważył. Zakradłam się i objęłam go od tyłu.
-A co robi mój kochany niedźwiadek?- zapytałam.
-Szykuję kotkowi śniadanie- cmoknął mnie w usta- Jak się spało?
-Dobrze.
-Siadaj, zaraz podam.
Zajęłam miejsce przy stole. Po chwili Mike postawił przede mną tosty z serem i usiadł naprzeciw mnie.
-Smacznego.
Kiedy spróbowałam, powiedziałam zachwycona:
-Są świetne.
-Cieszę się, że ci smakują.
-Tak, ale...
-Ale?
Wstałam i usiadłam mu na kolanach.
-Ty jesteś smaczniejszy- szepnęłam mu do ucha.
-Jestem smaczniejszy od tostów?- zaśmiał się.
-Tak.
-A może tak od czekolady?
-Nie rozpędzaj się tak. Na razie zostańmy przy tostach.
-Osz ty!
Zaczęłam uciekać. Złapał mnie przy schodach i przerzucił sobie przez ramię.
-Mike! Postaw mnie na ziemi!- zaśmiałam się.
-To odwołaj to, co powiedziałaś!
-No dobrze. Odwołuję!
Postawił mnie i odgarnął kosmyk moich czarnych włosów, który spadał mi na oczy. Pod wieczór, po kąpieli, zmierzałam do pokoju. Nagle poczułam słodki zapach dochodzący zza drzwi. Kiedy je otworzyłam, czekała mnie niespodzianka...