-Na co się tak patrzysz Elisabeth?- zapytał Michael.
Kiedy on również spojrzał w moją stronę, z wrażenia wypluł sok, który akurat pił.
-Rose?
Zarumieniłam się i pokiwałam głową.
-Kochana, ślicznie wyglądasz- powiedziała Elisabeth- Prawda, Mike?
-Tak... ja... nie wiem, co powiedzieć... Wow.
-Dziękuję.
Po śniadaniu poszłam nakarmić konie. W pewnej chwili usłyszałam:
-Bardzo cię polubiły.
Stał tam Mike z rękami w kieszeniach. Podszedł do mnie i oparł się łokciami o barierkę, dzielącą nas od wybiegu koni.
-Posłuchaj... Chciałbym cię przeprosić za moje wczorajsze zachowanie.
-Nie, to ja chcę cię przeprosić. Jestem bardzo wybuchowa i ciężko się ze mną rozmawia. A ty chciałeś mi tylko pomóc. Powinnam to docenić- spojrzałam na niego dużymi oczami.
-To oboje przepraszamy się nawzajem. To co? Zgoda?
-Zgoda.
Zrobiłam krok w jego stronę. Zobaczyłam, że robi mu się gorąco. Złapałam jego dłoń i odsunęłam się lekko.
-Dzisiaj przyjeżdża ekipa od weterynarza.
-Któreś zwierzę jest chore?
-Nie. Jedno właśnie przywożą. Zostawiłem je tam na rehabilitacji. Dzisiaj wraca.
-A mogę wiedzieć jakie zwierzę wraca?
-Tygrys.
-Tygrys?!
-Tak, tygrys. Ale spokojnie, Dżari jest bardzo łagodny.
-Mam nadzieję, bo nie chciałabym zostać kocią przekąską.
-Nie martw się. Nie pozwolę na to- szepnął mi do ucha i musnął je nosem. Poczułam, jak delikatnie obejmuje mnie w pasie. Położyłam ręce na jego piersi. Kiedy się nachylił, usłyszeliśmy klakson. Odsunęliśmy się od siebie. Zarumieniłam się i założyłam kosmyk włosów za ucho.
-Dżari przyjechał- odrzekł Mike.
Nagle z ciężarówki wybiegł pomarańczowy ogromny tygrys. Skoczył na Michaela i zaczął lizać go po twarzy.
-Widać, że cię lubi- powiedziałam.
-Dżari, wystarczy już!- zaśmiał się Mike.
Nagle tygrys wstał z niego i podszedł do mnie.
-Pogłaskaj go delikatnie i powoli- poinstruował mnie.
Wyciągnęłam rękę i dotknęłam miękkiego futra na karku zwierzęcia. Zaczął mruczeć i ocierać się o mnie.
-Zachowuje się jak domowy kociak.
-Właściwie to on został tak wychowany. Karmiłem, myłem, czesałem, bawiłem się z nim w domu. Mam nadzieję, że nie stracił tylko swoich instynktów.
-Nie wydaje mi się. To akurat ciężko zatuszować.
Mike spojrzał na mnie uśmiechnięty i powiedział:
-Ładnie ci w sukience.
Zarumieniłam się i spuściłam głowę w dół.
-Dziękuję...
Podszedł do mnie i ujął mnie za brodę tak, abym na niego spojrzała. Nasze oczy spotkały się na moment. Kiedy się do siebie zbliżyliśmy, usłyszeliśmy Elisabeth.
-Michael, Rose! Obiad!
Zaśmialiśmy się i poszliśmy do kuchni.
-O, widzę, że Dżari przyjechał- powiedziała gosposia- Znowu będę musiała przygotowywać mu jedzenie- odrzekła z niechęcią w głosie.
-Tak, owszem, ale tym razem będę ci pomagał- zaproponował Mike.
-Mam nadzieję.
-Muszę teraz poćwiczyć piosenkę. Kiedy przyjedzie Tim?
-Tim dzwonił, że dzisiaj nie da rady przyjść. Jest chory i leży w łóżku.
-Cholera... Skąd ja znajdę nowego pianistę na teraz?
Nagle ich spojrzenie powędrowało na mnie.
-Rose, umiesz grać na pianinie?
-Umiem...
-To chodź- pociągnął mnie za rękę do sali muzycznej.
Podprowadził mnie do pianina i rozłożył nuty.
-Ale Mike, ja nie wiem, czy się nadaję...
-Nadajesz się. Wierzę w ciebie.
Uśmiechnął się do mnie. Przejrzałam nuty i zaczęłam grać. Mike usiadł obok i zaczął śpiewać. Po skończeniu, spojrzał na mnie. Złapał moją dłoń i potarł ją kciukiem. Zarumieniłam się. Nagle wbiegł Dżari. Zaśmialiśmy się i poszliśmy do kuchni.
-Co powiesz na lemoniadę?
-Z chęcią- odrzekłam i usiadłam.
Mike zaczął ostrzyć nóż. Co jakiś czas spoglądał na mnie, aż usłyszałam:
-AUĆ!
Podeszłam do niego. Po wewnętrznej części jego dłoni lśniła czerwona linia. Wyjęłam z szafki spirytus, waciki i bandaże. Usiedliśmy przy stole i zaczęłam przemywać ranę. Syknął z bólu.
-Przepraszam. Bardzo cię boli?
-Troszkę...- uśmiechnął się lekko.
-Zaraz skończę.
Nałożyłam mu bandaż, schowałam rzeczy i usłyszałam:
-Nie wiedziałem, że jesteś też pielęgniarką.
-Nie jestem. Nauczyłam się takich rzeczy z własnego doświadczenia. Kiedy miałam sama jakąś ranę, tak właśnie robiłam. Nie miałam innego wyjścia.
Nagle posmutniałam. Michael podszedł do mnie i przytulił mocno.
-Bardzo ci współczuję tego, co przeszłaś.
-Taki już mój los.
-A może zmieniłaś zdanie co do twojego zamieszkania tutaj?
-Mike, ja... naprawdę nie mam jak ci zapłacić.
-Hmmm. Skoro upierasz się przy tym płaceniu to zróbmy tak: będziesz pomagała mi przy próbach, zwierzętach i innych głupotach, a ja nie będę od ciebie wymagał pieniędzy. Zgoda?
Wyciągnął do mnie dłoń. Uśmiechnęłam się i uścisnęłam ją.
-Zgoda.
-Świetnie. To teraz w ramach prezentu, zabieram cię do sklepu i kupimy ci jakieś ładne ciuszki. Co ty na to?
-Brzmi dobrze.
-No to chodźmy!
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do centrum. Co chwilę Mike kazał mi przymierzać coraz to nowe ciuchy. Sukienki, spodnie, koszulki. Czułam się, jakbym przymierzyła cały sklep. Jego najwyraźniej to nie męczyło. Ale nie dziwię się, skoro to ja rozbierałam i ubierałam się tysiąc razy, a on czekał na mnie, siedząc na krześle. W końcu kupił mi masę rzeczy, o które ja się kłóciłam, że nie chcę aż tylu. Ale jak to on, musiał się uprzeć. Wróciliśmy do domu. Rozpakowałam nowe ubrania, po czym poszłam pod prysznic i wyjęłam piżamę. Dżari spał na moim łóżku, kiedy wróciłam. Poszłam więc na dół i zasnęłam na kanapie. Co dziwne obudziłam się koło Mika w jego sypialni. Leżeliśmy twarzą do siebie. Po chwili Michael też otworzył oczy. Odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy i uśmiechnął się.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry- odpowiedziałam.
-Nie jesteś zła, że cię tu przyniosłem?
-Nie, nie jestem.
-Lubisz zespół Guns'n Roses, prawda?
-Kocham ich.
-To czeka cię mała niespodzianka ode mnie.
-Naprawdę? Kiedy?
-Dzisiaj. Wieczorem.
-A co to będzie.
-Jeżeli ci powiem, to nie będzie niespodzianki.
Przez cały dzień nie mogłam się doczekać tego, co Mike dla mnie zaplanował. Koło osiemnastej powiedział:
-Ubierz się luźno.
Ubrałam więc koszulkę z Guns'ami, czarne trampki i krótkie jeansowe szorty. Spotkaliśmy się przed wyjściem. Miał na sobie czarną koszulę, jeansy i takie trampki jak ja, co bardzo mnie zdziwiło. Zazwyczaj nosił te swoje czarne buty z białymi skarpetkami.
-Ładna odmiana- uśmiechnęłam się.
-Dziękuję. To co? Jedziemy?
-A gdzie?
-Zobaczysz.
Kiedy weszliśmy do auta, powiedział:
-Zamknij oczy i nie podglądaj.
Zamknęłam je i ruszyliśmy. Po jakimś czasie zaczęłam słyszeć szum. Był coraz głośniejszy. W końcu Mike złapał moją dłoń i odrzekł:
-Możesz już je otworzyć.
Nagle ujrzałam coś, czego się nie spodziewałam.
-Zabrałeś mnie na ich koncert?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Owszem. Nie podoba ci się?
Rzuciłam mu się na szyję i mocno uścisnęłam. Z oczu pociekły mi łzy szczęścia.
-Dziękuję...- wyszeptałam.
Objął mnie w pasie.
-Nie ma za co.
Kiedy mnie puścił, otarł mi krople łez z policzków i zapytał:
-To co? Idziemy?
-Idziemy.
Michael złapał mnie za rękę i poszliśmy pod samą scenę. Oczywiście Mike miał na sobie okulary przeciwsłoneczne, żeby nikt go nie rozpoznał. Gunsi zagrali "Knockin' on Heavens door", "Paradise City", "Welcome to the Jungle" i "November Rain". W końcu doczekałam się swojej ulubionej piosenki. Zaczęli "Don't Cry". Michael stał za mną. Oparłam się o jego pierś i zamknęłam oczy. Poczułam, jak łapie mnie od tyłu w pasie. Przytulił mnie do siebie. Po piosence Axl powiedział:
-Dziękujemy bardzo i dobranoc!
W końcu koncert się skończył. Trudno. Ze snu trzeba wrócić do rzeczywistości.
-Dziękuję, że mnie zabrałeś- powiedziałam do Mika.
-Poczekaj, to jeszcze nie koniec.
Zabrał mnie za kulisy. Kiedy zobaczyłam Slasha, zaniemówiłam.
-O, Mike. Cześć. Jak się masz?
-Świetnie. A ty?
-A jakoś leci.
-Slash, chciałbym ci przedstawić moją przyjaciółkę i waszą wielką fankę. Rose, to jest Slash. Slash, to jest Rose.
Gitarzysta podał mi dłoń. Wyciągnęłam ją nieśmiało, a on ją ucałował. Potem podszedł do nas Axl.
-Michael, ty stary byku! Kopę lat!
-Witaj Axl. Niezły koncert chłopaki.
-Dzięki. A to kto?- uśmiechnął się do mnie wokalista.
-Wasza fanka i moja przyjaciółka. Axl, to coś dla ciebie. To jest Rose.
-Miło mi.
On również ucałował moją dłoń.
-Może macie ochotę na piwo?
-Wybacz, ale jesteśmy autem. Może najwyżej sok, albo coś w tym stylu.
-Nie ma problemu. Reszta ekipy ma dzisiaj dyżur, więc idziemy tylko my.
Poszliśmy do baru hotelowego, gdzie Gunsi akurat mieszkali.
-Dwa piwa. A wy co chcecie?
-Ja wezmę Pepsi. A ty, Rose?
-Wodę...
Po godzinie pojechaliśmy do domu. Dalej nie mogłam uwierzyć, że poznałam moich idoli.
-Podobało ci się?- zapytał.
-Było świetnie. Jak ci się udało załatwić wejście za kulisy?
-Widzisz, znam się z chłopakami od długiego czasu. Jesteśmy prawie jak bracia.
-Zazdroszczę ci.
-Nie ma czego... siostro- zaśmiał się.
Wymierzyłam mu kuksańca w ramię. Po chwili zaczęłam ziewać. Zanim się obejrzałam, to obudziłam się w łóżku. Był ranek. Przebrałam się w nowe rzeczy i zeszłam na dół po odświeżeniu się. Mike siedział na krześle w kuchni i czytał gazetę, popijając kawę. Złapałam go od tyłu za ramiona i powiedziałam uśmiechnięta:
-Dzień dobry.
-Dzień dobry Rose. Co ty dzisiaj taka radosna?
-A jak mogę nie być po wczorajszym wieczorze?
-A, właśnie. Axl napisał do mnie, czy nie chcesz się dzisiaj z nim spotkać.
-Co mu odpisałeś?
-Że jeszcze śpisz.
-To napisz mu, że bardzo chętnie.
-Jesteś pewna?
-Tak Mike, jestem.
-Ale myślałem, że dzisiaj spędzimy dzień razem...
-Wybacz, ale takie spotkanie zdarza się raz na sto lat.
Niechętnie wziął telefon do ręki i napisał wiadomość. Wkrótce usłyszałam dźwięk powiadomienia.
-I co odpisał?! Co odpisał?!- zaczęłam skakać po kuchni jak głupia.
-Napisał, że przyjedzie po ciebie za pół godziny.
-O Matko! Muszę się przebrać.
Michael wstał, złapał moje dłonie i powiedział, patrząc mi w oczy, uśmiechnięty:
-Nie musisz. Zawsze wyglądasz pięknie.
Pogłaskałam go po policzku.
-Dziękuję, ale Axla nie zadowoli takie coś- pokazałam na swoją koszulkę.
-To znaczy, że nie jest ciebie wart.
-Daj mu szansę.
Westchnął i odsunął się, żebym mogła pójść do pokoju. Ubrałam jeansy, ładną koszulkę, sweter i jak zwykle trampki. Zanim Axl przyjechał, weszłam jeszcze do kuchni, oparłam się plecami o blat i kończyłam moją herbatę, która zdążyła mi już prawie wystygnąć. Podszedł do mnie Mike. Stanął bardzo blisko i zapytał cicho:
-Na pewno chcesz iść?
-Na pewno.
-Bo wiesz... jeżeli jednak będziesz chciała zostać to może...
-Mike, to miło z twojej strony, ale chcę spotkać się z Axlem.
Nagle złapał moją dłoń i lekko się nachylił. Zamknęłam oczy i czekałam na to, co się stanie dalej. Usłyszeliśmy klakson. Spojrzeliśmy na siebie i oboje się zarumieniliśmy. Spuściłam głowę, zabrałam kurtkę i powiedziałam:
-Wrócę niedługo. Pa!
-Pa...
Axl siedział w czerwonym kabriolecie. Wysiadł z niego, przytulił mnie i otworzył mi drzwi. Usiadłam i kiwnęłam głową.
-To gdzie jedziemy?
-Pomyślałem o pikniku. Co ty na to?
-Brzmi świetnie.
-Trzymaj się. Jedziemy.
Pojechaliśmy na małe wzgórze. Siedzieliśmy tam do wieczora. Potem odwiózł mnie z powrotem. Dałam mu buziaka w policzek i odjechał. Kiedy weszłam do domu, usłyszałam piosenkę "It's My Life" Bon Joviego z głośników, które były ustawione na największy poziom głośności. Podłoga aż się trzęsła. Podążając do salonu, ta piosenka coraz bardziej obijała mi się w głowie echem. Podeszłam do wieży stereo i przyciszyłam.
-Mike! Przecież ty ogłuchniesz!
Wzruszył ramionami, leżąc do mnie tyłem na kanapie.
-Co cię ugryzło?
Prychnął.
-Okej, jeżeli nie chcesz ze mną gadać, to ja idę na górę spać. Dobranoc, panie obrażalski.
Byłam na niego bardzo zła. Wzięłam więc gorący prysznic i położyłam się spać...
Uuuuuuu.. Dziewczyno jedziesz na dwa fronty. :)
OdpowiedzUsuńCiekawe co będzie w kolejnym rzdziale, Mike pobije się z Axlem? :D
Zobaczymy. Powodzenia i gratulacje świetnego rozdzialu. M.