-To ty tak słodko pachniesz?- zapytałam.
-Najwyraźniej- odrzekł, całując moją szyję.
-Przyznaję, że tym razem nie przypominasz tosta.
-Tak? A co?
-Puchatka.
Nagle zaczął rozwiązywać mój szlafrok.
-Co ty wyprawiasz?- zaśmiałam się.
-To, co tygryski lubią najbardziej.
Kiedy szlafrok leżał już na ziemi, zaczął dobierać się do mojej koszulki. Włożył pod nią dłoń i zaczął gładzić moje biodro.
-Jezu, jak ja cię kocham- wyszeptał.
-A spróbuj nie.
-To wyzwanie?- uśmiechnął się.
-Zamknij się już- przyciągnęłam go do siebie radosna i pocałowałam.
W końcu udało mu się zdjąć moją koszulkę i zaczął zabierać się za moje spodnie.
-Teraz moja kolej- powiedziałam zalotnie.
Spróbowałam rozpiąć guzik jego dolnej części garderoby. Mike podniósł się trochę na rękach, żeby ułatwić mi zadanie. Po chwili zrzucił je z siebie jednym ruchem, zostając w samych bokserkach. Złapał za gumkę od moich spodni i zapytał:
-Mogę?
-Jeżeli musisz- droczyłam się z nim.
-Uwierz mi, że muszę.
Po chwili zostałam roznegliżowana. Michael przykrył nas kocem i zdjął ostatnią rzecz, jaka na nim została. Całował moją szyję, ramiona i brzuch. W końcu spojrzał mi w oczy.
-Gotowa?- zapytał z troską.
Kiwnęłam głową i zamknęłam powieki. Poczułam się jak w niebie. Mike był bardzo delikatny i ostrożny. Nie robił tego, bo potrzebował, tylko robił to z miłości. Kiedy skończył, położył się obok mnie i zasnęliśmy. Rano obudziło mnie światło, wpadające przez szparę w roletach. Spojrzałam na mojego ukochanego. Włosy delikatnie spadły mu na czoło, a pierś spokojnie unosiła się i powoli opadała. Nagle otworzył oczy. Uśmiechnął się do mnie i pocałował w czoło.
-Dzień dobry. Jak spałaś?
-Dobrze. A ty?
-Świetnie wręcz.
-To co? Idziemy na śniadanie?- zapytałam.
-Wolę zjeść ciebie, niż jakieś płatki, czy coś w tym rodzaju- szepnął mi do ucha.
-Dzień dobry. Jak spałaś?
-Dobrze. A ty?
-Świetnie wręcz.
-To co? Idziemy na śniadanie?- zapytałam.
-Wolę zjeść ciebie, niż jakieś płatki, czy coś w tym rodzaju- szepnął mi do ucha.
-Może kiedyś będziesz miał okazję. Ale na razie ubieraj się i chodź.
Ubrałam na siebie bieliznę i szlafrok. Po chwili Mike dołączył do mnie w kuchni. Nagle zadzwonił jego telefon.
-Halo?
-...
-Co? Na kiedy?
-...
-Dobrze. A kurtka gotowa?
-...
-Postaram się. Dzięki za informację. Trzymaj się. Cześć.
-Kto to był?- zapytałam.
-Quincy. Przeniesiono nagranie z USA for Africa. Odbędzie się za trzy dni, a ja jeszcze nie powtórzyłem porządnie słów.
-Jak chcesz, to mogę ci pomóc- zaproponowałam.
-Jeżeli będziesz na próbach wyglądać tak słodko jak teraz, to niestety muszę odmówić- podszedł i złapał mnie w pasie.
-Myślałam, że lubisz słodycz, niedźwiadku.
-Kocham, ale nie chcę dostać przez ciebie cukrzycy.
-To akurat ci nie grozi- szturchnęłam go delikatnie palcem w brzuch.
Wtem z góry zeszła zaspana Sam razem z Janet.
-A wam co się stało?- zapytał Mike.
-To przez was. Nie mogłyśmy spać, bo tak harcowaliście.
-Nie wiem o czym mówisz- zaśmiałam się.
-Jak to nie? To nie przeze mnie dom się trząsł- docięła mi.
-Och, gdybyś wiedziała jakie to uczucie, to byś tak nie mówiła.
Usłyszałam parsknięcie Mika i chichot Janet. Na szczęście Sam nie była zła i uznała to jako żart. Po zjedzeniu ja i Michael poćwiczyliśmy piosenkę.
-Tylko ten wers, kochanie- powiedziałam.
-Wybacz. Myli mi się.
-Spokojnie. Jeszcze raz spróbujmy.
W końcu po paru próbach udało mu się zaśpiewać odpowiednią partię. Nadszedł wielki dzień. Mike ubrał swoją czarną kurtkę ze złotymi szlaczkami, a ja zaczęłam układać mu fryzurę.
-Jest aż tak źle?- zapytał.
-Nie, ale poprawiam, żeby było lepiej.
-Kochanie, zaraz się spóźnimy.
-Gotowe. Chodźmy już.
Ubrałam na siebie bieliznę i szlafrok. Po chwili Mike dołączył do mnie w kuchni. Nagle zadzwonił jego telefon.
-Halo?
-...
-Co? Na kiedy?
-...
-Dobrze. A kurtka gotowa?
-...
-Postaram się. Dzięki za informację. Trzymaj się. Cześć.
-Kto to był?- zapytałam.
-Quincy. Przeniesiono nagranie z USA for Africa. Odbędzie się za trzy dni, a ja jeszcze nie powtórzyłem porządnie słów.
-Jak chcesz, to mogę ci pomóc- zaproponowałam.
-Jeżeli będziesz na próbach wyglądać tak słodko jak teraz, to niestety muszę odmówić- podszedł i złapał mnie w pasie.
-Myślałam, że lubisz słodycz, niedźwiadku.
-Kocham, ale nie chcę dostać przez ciebie cukrzycy.
-To akurat ci nie grozi- szturchnęłam go delikatnie palcem w brzuch.
Wtem z góry zeszła zaspana Sam razem z Janet.
-A wam co się stało?- zapytał Mike.
-To przez was. Nie mogłyśmy spać, bo tak harcowaliście.
-Nie wiem o czym mówisz- zaśmiałam się.
-Jak to nie? To nie przeze mnie dom się trząsł- docięła mi.
-Och, gdybyś wiedziała jakie to uczucie, to byś tak nie mówiła.
Usłyszałam parsknięcie Mika i chichot Janet. Na szczęście Sam nie była zła i uznała to jako żart. Po zjedzeniu ja i Michael poćwiczyliśmy piosenkę.
-Tylko ten wers, kochanie- powiedziałam.
-Wybacz. Myli mi się.
-Spokojnie. Jeszcze raz spróbujmy.
W końcu po paru próbach udało mu się zaśpiewać odpowiednią partię. Nadszedł wielki dzień. Mike ubrał swoją czarną kurtkę ze złotymi szlaczkami, a ja zaczęłam układać mu fryzurę.
-Jest aż tak źle?- zapytał.
-Nie, ale poprawiam, żeby było lepiej.
-Kochanie, zaraz się spóźnimy.
-Gotowe. Chodźmy już.
Ubrałam płaszcz i pojechaliśmy do studia. Kiedy byliśmy w drodze, Mike zaczął głaskać moje kolano.
-Michael, skup się.
-Skupiam się. Spokojnie kotku.
-Jak mogę być spokojna, skoro jedną rękę masz na kierownicy, a drugą na mojej nodze?
-Nie ufasz mi?
-Ufam. Ale dbam też o nasze bezpieczeństwo.
Niechętnie zabrał rękę z mojej nogi i położył ją na kierownicy.
-Lepiej?- zapytał.
-Tak. Dziękuje.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Mike otworzył mi drzwi auta i objął jedna ręką w pasie.
-Michael!- zawołał Quincy- Dobrze cię widzieć.
-Ciebie również.
-Chodźmy. Cała ekipa już czeka.
Po odśpiewaniu całej piosenki i nagraniu jej, wróciliśmy z Michaelem do domu. Było już bardzo późno. Kiedy zdjęłam kurtkę, poczułam, jak podnosi mnie do góry.
-Co ty wyprawiasz?- zaśmiałam się.
-Jesteś mi coś winna, bo nie pozwoliłaś mi głaskać swojego kolana w samochodzie.
-Nie przesadzasz troszkę?
-No, skoro nie chcesz...
Pocałowałam go lekko.
-Przypuszczam, że to znaczy "tak"?
-Nie dzisiaj, Puchatku. Musisz odpocząć.
-Nie jestem zmęczony.
-A ja owszem.
Puścił mnie niechętnie. Poszłam do łazienki i wzięłam kąpiel. Zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam:
-Zrobisz mi trochę miejsca?
Zobaczyłam Michaela, opartego o framugę drzwi.
-A co, jeżeli powiem, że nie?
-To sam je sobie znajdę.
-Chodźmy. Cała ekipa już czeka.
Po odśpiewaniu całej piosenki i nagraniu jej, wróciliśmy z Michaelem do domu. Było już bardzo późno. Kiedy zdjęłam kurtkę, poczułam, jak podnosi mnie do góry.
-Co ty wyprawiasz?- zaśmiałam się.
-Jesteś mi coś winna, bo nie pozwoliłaś mi głaskać swojego kolana w samochodzie.
-Nie przesadzasz troszkę?
-No, skoro nie chcesz...
Pocałowałam go lekko.
-Przypuszczam, że to znaczy "tak"?
-Nie dzisiaj, Puchatku. Musisz odpocząć.
-Nie jestem zmęczony.
-A ja owszem.
Puścił mnie niechętnie. Poszłam do łazienki i wzięłam kąpiel. Zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam:
-Zrobisz mi trochę miejsca?
Zobaczyłam Michaela, opartego o framugę drzwi.
-A co, jeżeli powiem, że nie?
-To sam je sobie znajdę.
Zdjął ubrania i wskoczył obok mnie. Wylał trochę wody na podłogę.
-Ej. Miałam wody po szyję, a przez ciebie sięga mi do obojczyka.
-Więc wylałem za mało- odrzekł i spojrzał się na moje piersi.
-Jesteś okropny.
-Może i tak, ale za to mnie kochasz.
-Widzę, że jesteś bardzo pewny siebie.
-A niby czemu mam nie być?
-Nie powiedziałam, że masz nie być, tylko że właśnie jesteś- powiedziałam i popchnęłam go tak, żeby się położył.
Następnie wtopiłam się w jego usta. Poczułam, jak kładzie dłoń na moich plecach i schodzi nią coraz niżej i niżej.
-Ejejej- ostrzegłam go- Nie przeciągaj struny.
-Chyba mogę cię dotykać, prawda?- uśmiechnął się.
-Tak, ale nie teraz.
-To kiedy?
-Później...- znów zaczęłam go całować.
-Może i tak, ale za to mnie kochasz.
-Widzę, że jesteś bardzo pewny siebie.
-A niby czemu mam nie być?
-Nie powiedziałam, że masz nie być, tylko że właśnie jesteś- powiedziałam i popchnęłam go tak, żeby się położył.
Następnie wtopiłam się w jego usta. Poczułam, jak kładzie dłoń na moich plecach i schodzi nią coraz niżej i niżej.
-Ejejej- ostrzegłam go- Nie przeciągaj struny.
-Chyba mogę cię dotykać, prawda?- uśmiechnął się.
-Tak, ale nie teraz.
-To kiedy?
-Później...- znów zaczęłam go całować.
-Ale ja nie wytrzymam.
-Wytrzymasz. To tylko chwilka...- powiedziałam uwodzicielsko i przejechałam dłonią po jego torsie.
Westchnął cicho i odgarnął moje włosy. Zarzucił mi je na plecy.
-Już mogę?- zapytał.
-Nie. Jeszcze nie.
Całowałam jego szyję i pierś. Usiadłam na niego okrakiem i przytknęłam usta do jego czoła. Teraz on zaczął pieścić moją szyję i ramiona miękkimi pocałunkami. Po jakimś czasie wydyszałam:
-Mike... Kochanie... Powinniśmy już wyjść.
-Jeszcze chwilę.
-Nie możemy...
-Ktoś nam zabroni?- zapytał, nie przestając całować mojej szyi.
-Nie. Ale któraś z dziewczyn może nam przeszkodzić.
-Pożałuje tego. Ze mną nie ma żartów. Pamiętaj o tym.
-Nawet w łóżku?- zaśmiałam się.
-Nawet wtedy. Budzi się wtedy we mnie zwierzę.
-Już tego doświadczyłam.
-Ale to tylko dlatego, że jesteś przy mnie. W innej sytuacji jestem spokojny.
-To prawda. Ale czas wychodzić.
Zeszłam z niego i zaczęłam się wycierać. On w tym czasie siedział jeszcze w wannie i przyglądał mi się.
-Nie masz nic lepszego do roboty?- zaśmiałam się.
-Nie. To jest o wiele przyjemniejsze od zasypiania.
Wtem usłyszałam jak wychodzi z wody. Złapał mnie od tyłu w pasie.
-Musisz być taka kusząca?
-Nie muszę. Mam przestać?
-Nawet o tym nie myśl.
-Chodźmy już się położyć.
Ubrałam skąpą piżamę i położyłam się do łóżka. Po chwili dołączył do mnie Michael. Odwróciłam się twarzą do niego i zaczęłam muskać palcami jego wyrzeźbiony brzuch.
-Co robisz?
-Głaskam cię. Nie mogę?
-Możesz. To bardzo przyjemne.
-O to właśnie chodziło kotku.
-Kotku?
-Tak. A co? Nie jesteś moim Kotkiem?
-Jestem. Ale nie mówiłas tak do mnie zazwyczaj. Byłem Puchatkiem, ale Kotkiem?
-Nie podoba ci się?
-Podoba. Możesz mnie nazywać jak chcesz.
-Nawet moim cukieraskiem?
-Tak, tylko... Na osobności.
Zaśmiałam się. Wtuliłam się w niego.
-Kocham cię, Rose.
-Ja ciebie też.
-Dobranoc.
-Dobranoc Puchatku.
Zasnęłam w objęciach mężczyzny, który kochał mnie bezwarunkowo. Ja również go kochałam. Nie wyobrażam sobie życia bez niego...
Dzięki za zaproszenie. Wybacz, że tak późno, ale ważne, że w końcu dotarłam. Przeczytałam wszystkie części i jestem pod wrażeniem. Naprawdę masz talent, a ostatnia notka ... miodzio. Pisz szybko następną, bo nie mogę się doczekać następnej ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje. Miło mi to słyszeć z ust tak wybitnego pisarza. Cieszę się, że moje rozdziały są do przełknięcia.
UsuńOdważnie.. Naprawdę odważnie!! :D Pobudzasz wyobraźnię i te Twoje opisy sprawiają, że człowiek nawet jeżeli nie chce to i tak się uśmiechnie. :D Gratuluję świetnego rozdziału. Podejrzewam, że to sprawka " Blood On The Dancefloor " <3 No nic. Pisz szybko kolejny rozdział, bo w tym momencie nie wiem co napiszesz dalej. Nareszcie doczekałam się zakończenia, które nie podpowiada od czego zacznie się kolejny rozdział ;) Rozdział po prostu WOW, oby więcej takich świetnych tekstow :D Pozdrawiam M.
OdpowiedzUsuń